Bieganie – luksus, obowiązek czy przyjemność?

25.07.2017

Ostatnio ostro wzięliśmy się za treningi. Wrzesień tuż-tuż! Dużo ciężkiej pracy oznacza, że dziś ode mnie tylko kilka słów i luźnych przemyśleń na temat tego, czy bieganie wciąż można nazwać luksusem.

Pamiętacie, jak byliście dziećmi? Tak, teraz chwila refleksji. Ja niemal każdy dzień spędzałem na zewnątrz. Jednego dnia goniliśmy do upadłego za piłką, żeby drugiego bawić się w podchody. A musicie wiedzieć, że mieliśmy porządnie zgraną paczkę! Czasem tęsknie do tych czasów, kiedy nikt się nie przejmował upływającym czasem. Czyste upajanie się chwilą, ile by ona nie trwała. Kiedy ostatnio pozwoliliście sobie na taki luksus? I czy aby na pewno jest to luksus?

Według słownika PWN luksus to:

  1. warunki zapewniające wygodne życie

  2. przyjemność, na którą można sobie rzadko pozwolić

  3. drogi przedmiot ułatwiający lub uprzyjemniający życie

Zgadzam się z punktem numer jeden. Drugi też jest jak najbardziej na miejscu, prawda? Coś jest jednak nie tak z tym trzecim. Drogi? Tak, bo kosztuje nas czas i wysiłek w jego odpowiednim dostosowaniu do naszych oczekiwań.

Czasami zbyt sztywno trzymamy się swoich postanowień, nawet za cenę dobrego samopoczucia, relacji z bliskimi osobami itd. Zapominamy, że telefon czasem może się rozładować, a co więcej, że można go po prostu wyłączyć. O tak! To jest moja ulubiona chwila tygodnia, kiedy nie muszę się tym dzwoniącym ustrojstwem przejmować. To dopiero luksus! Nie macie czasem wrażenia, że bieganie nie jest już niczym niezwykłym? Żadnym „luksusem”? Wszyscy przecież biegają! Już zdążyłem zatęsknić do czasów, kiedy wychodząc na swoją przebieżkę w bardzo małej wsi, widziałem sąsiadów, stukających się po głowach: "A z tym to coraz gorzej, nie ma co robić w domu?!". Dzisiaj pewnie nawet oni biegają... Bieganie rozprzestrzeniło się jak epidemia. Ku niezadowoleniu kierowców i mieszkańców dużych miast. "Co chwilę te maratony, jeździć się nie da!" itd. (Co do tego polecam odwiedzić Barcelonę. Tutaj podczas biegów, zarówno tych krótszych, jak i dłuższych, atmosfera i doping są na takim poziomie, że naprawdę chcę się biec.)

Obiektywnie oceniając to świetnie, że społeczeństwo jest tak aktywne sportowo, ale (bo zawsze musi być jakieś „ale”) brakuje mi czasem tego, żeby w czasie przebieżki nie mijać co 30 sekund kolejnego biegacza. To jest moja bolączka, z którą radzę sobie na swoje sposoby. Na przykład wybieram mniej dostępne, dzikie ścieżki. Dlatego też przynajmniej raz w tygodniu stawiam na treningi w górach, które wraz z moim trenerem nazywamy „zwiedzaniem”. Bez żadnego spinania się na dystans czy czas (oczywiście wiem, ile mniej więcej czasu chcę tam spędzić, po prostu nie pędzę). Chodzi o podziwianie przyrody i jej uroków, wyciszenie się, ściągnięcie słuchawek z uszu. Zatracenie się w sobie. W dzisiejszym świecie, w którym wszyscy się gdzieś śpieszą, to dopiero jest luksus! Ostatnio udało mi się skutecznie gubić nie tylko w swoich myślach, ale też na trasie. Polecam spróbować odkrywania nowych dróg nie tylko z mapą polegającą na GPS. ;)

A wy co myślicie na ten temat? Próbowaliście wyłączyć Endomondo, nawigację, muzykę i po prostu biec przed siebie? I czy w takim razie bieganie jest dla Was luksusem, obowiązkiem czy nadal przyjemnością?

Marek Wnęk

Organizer

Strategic Sponsors

Main Sponsors

Logistics Partner

Technical Partner

Children's run Partners

Honorary Patronage

We are using cookies to give you the best experience on our site. Cookies are files stored in your browser and are used by most websites to help personalise your web experience. More information on cookies and how they are used can be found in our terms.privacy.policy.2.

By clicking "Proceed" you are confirming you have read this statement.