Krzysztof: Nigdy się nie poddaję

21.03.2014

Pracuje zawodowo, razem z żoną prowadzi pogotowie rodzinne. Uwielbia spacerować i... jeździ na rowerze. Mówi, że wszystkie jego marzenia już się spełniły, lecz po chwili przyznaje, że ma jeszcze jedno. Aż trudno uwierzyć, że Krzysztof Warkocz porusza się na protezach od ponad dwudziestu lat. Z podopiecznym Fundacji Jaśka Meli Poza Horyzonty, którego życie tak jak życie dwojga innych osób – Moniki i Łukasza, zmieniło się dzięki Katowice Business Run 2013, rozmawia Beata Sowa.

BS: Mówi Pan, że spełniły się Pana marzenia oprócz jednego. Jakie to marzenie?

KW: Chciałbym być zawsze mobilny. Móc zawsze swobodnie się poruszać. Od wypadku dbam o to, by mieć protezy. Te, na których teraz chodzę są bardzo zniszczone, zużyte i popękane. Chodzę już na nich prawie sześć lat. Staram się je naprawiać domowymi sposobami ponieważ nie mogę sobie pozwolić na to, by nie móc chodzić. Dlatego ogromnie się cieszę, że wkrótce będę miał nowe, dzięki Katowice Business Run i wszystkim tym, którzy wzięli udział w tym biegu. Aktualnie trwają ostatnie dopasowania nowych protez do moich nóg. Później czeka mnie nauka chodzenia, ponieważ te protezy różnią się od poprzednich. Ale dzięki tej protezie moje życie na pewno się zmieni. Nie będę musiał martwić się o to jak dotrę do pracy, albo czy będę mógł utrzymać rodzinę.

Wypadek wydarzył się ponad dwadzieścia lat temu. Co się wtedy stało?

*Miałem 19 lat. Byłem w pracy. Naprawiałem wagon kolejowy kiedy koła najechały na moje nogi. Obie zostały zmiażdżone. W szpitalu lekarze podjęli decyzję o amputacji na wysokości podudzi. Przyjąłem ją bardzo spokojnie – nie czułem złości ani żalu. Wiedziałem, że znajdę inny sposób na życie. Wiedziałem, że mogłem też liczyć na pomoc bliskich, którzy bardzo mi pomagali i na przykład podwozili mnie do szkoły. To dzięki nim skończyłem Technikum Kolejowe. *

Kiedy dostał Pan pierwsze protezy?

Już po dwóch miesiącach od amputacji miałem protezy. Jednak do pracy mogłem wrócić dopiero po prawie dwóch latach. Aż tyle czasu zajęło mi załatwienie samochodu, którym mógłbym dojeżdżać do pracy. Komunikacją niestety już nie było to możliwe – najbliższy przystanek autobusowy był oddalony od mojego domu o prawie kilometr, musiałem jeszcze przesiąść się do pociągu. Codzienne pokonywanie tej trasy na protezach było dla mnie bardzo trudne. Ale nie poddałem się.

Czym zajmuje się Pan zawodowo?

Pracuję w PKP Cargowag przy obsłudze wag kontrolnych. Przy pomocy komputera steruję pracą skomplikowanych urządzeń.

To nie jest jedyne Pana zajęcie, prawda?

Nie. Prowadzimy z żoną pogotowie rodzinne. Oprócz dwóch naszych córek, w domu mieszka z nami jeszcze kilkoro innych dzieci. Zdarzyło się kiedyś, że mieliśmy w naszym pogotowiu aż siedmioro dzieci. To nie lada wyzwanie! Po pracy pomagam żonie. Wychodzę z dziećmi na spacer, pomagam przy sprzątaniu domu i w ogrodzie. Wszystkie prace remontowe w domu także wykonuję sam. Założenie rodziny i wybudowanie domu to marzenia, które już się spełniły.

Co lubi Pan robić w wolnych chwilach?

Lubię spacerować po polach. Bardzo często organizujemy przejażdżki rowerowe z dzieciakami. Wtedy najczęściej wybieramy się do lasu.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Możesz w każdym czasie dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce. Więcej szczegółów w naszej Polityce prywatności.

Klikając "Kontynuuj" poniżej potwierdzasz, że zapoznałeś się z powyższą informacją.