Tygiel. Tak nazwałam biuro Fundacji Jaśka Meli Poza Horyzonty w ostatnim poście. Przychodzą mi do głowy jeszcze ul i mrowisko. A z mniej zoologicznych, a bardziej miejskich porównań: dworzec albo Lidl, gdy rzucają Crocsy ;)
Nasze biuro mierzy ok. 50 m², liczy 7 biurek, 2 stoły i kilkanaście krzeseł - więcej niż ule i mrowiska, ale znacznie mniej niż dworce i Lidle. Na stałe dla fundacji pracuje kilkanaście osób - też nie mrówcza ilość; w dodatku rzadko spotykamy się w biurze wszyscy na raz. Jednak w odpowiedniej skali wszystko się zgadza: pracujemy jak mrówki, a przebiegając z pokoju do pokoju, potrącamy się jak podróżni spieszący się na pociąg. No i „walczymy” o wolne biurka i krzesła - na szczęście bez krzty zapiekłości.
Gdy kilka tygodni temu odbywało się u nas spotkanie służb zabezpieczających Kraków Business Run, oczywiście zabrakło krzeseł. Część z nas trochę postała przy komputerach - z uśmiechem, bo to ostatnio bardzo modny trend. Spokojna rozmowa telefoniczna w którymkolwiek pomieszczeniu biurowym jest niemal niemożliwa, więc z telefonem przy uchu spacerujemy po przedpokoju, balkonie, wspólnym dla całej kamienicy ogródku, korytarzu, a nawet zamykamy się w łazience.
Niespełna dwa tygodnie przed czwartą edycją Poland Business Run ściany naszego biura są jak z gumy - muszą pomieścić niestworzoną ilość informacji, dokumentów, a przede wszystkim emocji. Czasem wyobrażam sobie, że gdy 6 września rano uchylimy drzwi biura i uwolnimy kumulowaną od miesięcy na tych 50 m² energię, wystrzeli ona w świat z prędkością światła, zaleje całą Polskę słonecznymi barwami biegu i jak za dotknięciem magicznej różdżki wystartuje imprezy we wszystkich 6 miastach.
Chociaż często narzekamy, że nam za ciasno, że niewygodnie. Że za zimno zimą, że za ciemno latem. Choć zazdrościmy naszym przyjaciołom, którzy tworzą PBR z nami, pracując w przestrzennych biurowcach. To coś mi mówi, że czasami trochę (tylko czasami i tylko trochę ;)) lubimy to miejsce, w którego powietrzu myśli i emocji jest tyle, że są niemal dotykalne. W którym wszyscy mamy się nawzajem na wyciągnięcie ręki. Gdzie się inspirujemy i denerwujemy, a nierzadko inspirujemy denerwując. Miejsce, w którym nasi goście zawsze czują się dobrze.
Gdy kiedyś w końcu przeniesiemy siedzibę fundacji do większej przestrzeni, energię naszego małego biura na pewno weźmiemy ze sobą.
Magdalena Ohl